Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna

Skoki L - trening z Respektem i Adrenaline

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Stały tutaj / Wanilia / Treningi
Autor Wiadomość
Rustler
Ojciec Dyrektor



Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:31, 09 Cze 2011    Temat postu: Skoki L - trening z Respektem i Adrenaline

Kiedy wpadłam do stajni, byłam prawie cała mokra.
-Cholera.- mruknęłam, patrząc na zachmurzone niebo. Pioruny nas nie oszczędzały, raz po raz niebo przeszywała błyskawica i grzmot.
-Dopóki się nie uspokoi, nie ma nawet co się zbierać.- powiedziała Rustler, chwytając pudło szczotek Wanilii.- Musimy poczekać, aż przestanie...
-Chyba masz rację...- westchnęłam. Kolejna błyskawica, aż poczułam lekkie drżenie ziemi. Obejrzałam się, widząc, jak Res wygląda z boksu z nastawionymi uszami. Jego długa, hebanowa grzywka opadła lekko za oko, a ciemne oczy błyszczały radośnie. Zarżał głośno. Podbiegłam do ogierka i wtuliłam się mocno w jego grzywę i szyję. Poczułam słodki zapach sierści i siana, lekki oddech unoszących się boków, delikatny zapach grzywy. Było mi tak dobrze. Bardzo dobrze. Oderwałam się z niechęcią, wyjmując szczotki z pudła. Weszłam cicho do boksu i zaczęłam go szczotkować. Plastikową zlikwidowałam zakleje, miękką wygładziłam sierść.
-Hm, przydałaby ci się kąpiel, ale nie ma na to pogody... A szkoda.
Ogier trącił mnie nosem na pocieszenie. Pogładziłam czule jego chrapy. Lekko, lecz dokładnie wyczyściłam mu kopyta. Zabrałam się za masaż T-Touch, bo deszcz wciąż padał. Zaczęłam od zadu. Małe kółeczka, maksymalne skupienie... Przez grzbiet, do brzucha, po łopatce, szyi, do uszu... Ogier w końcu przymknął oczy i wyluzował się. Zerknęłam, że zarwał się wiatr.
-Jak ci idzie.?- spytała Rus, opierając się o drzwi. Ogier zadał łeb i spojrzał na nią z ukosa.- Hej, hej Respekcik...
Ogier skulił uszy i cofnął się.
-Ehh... Nadal jest nieufny...- pokręciła głową.
-Daj mu czas.- broniłam małego.
-Wiem, wiem...
-Przestaje padać...?
-Hmm... Nie bardzo, może się przejaśni.
-Musi.- odparłam. Przypomniało mi się o koktajlu truskawkowym, który zostawiłam w paszarni. -Hej, nie masz ochoty na koktajl truskawkowy.?
Odwróciła się z szerokim uśmiechem.
-A mam.
-To chodź. ;D

-Ooo, jaki fajny.- powiedziała, odrywając usta od szklanki.- Pycha.!
Zaśmiałam się i pociągnęłam długi łyk.
-Nie myślisz, że naszym koniom też by się coś przydało.?
-Co masz na myśli.?
-Mam tu... jabłka... i... marchewki... ale potrzebuję jeszcze siemię lniane, otręby pszenne, mąkę no i trochę miodu..
-Znajdzie się.- powiedziała, upijając kolejny łyk. Wstała, otworzyła szafkę, a moim oczom ukazało się mnóstwo flakoników i słoiczków podpisanych różnymi nazwami, "suszona mięta", "fiołki"...
-Ej.! Masz otręby, siemię lniane... ale brak mąki i miodu...
-Miód masz tam.- wskazała małą szafkę.-Mąka jest w domu.
-To polecę po nią.
Po chwili wróciłam z paczką i uśmiechem, bo się przejaśniło troszkę.
Dodałyśmy do miski siemię lniane, otręby pszenne, mąkę i kilka łyżek miodu. Starłyśmy marchewkę i jabłka, które dodałyśmy do reszty. Wymieszałyśmy masę i zabrałyśmy się za formowanie ciasteczek. W końcu małe krążki wylądowały na blasze do pieczenia i powędrowały do piekarnika w domu.
-To się będzie długo piekło.?
-Chwilę na pewno, z jakieś...
-Pół godziny.? To ja proponuję zamieść stajnię. Jak wrócimy, to może będą gotowe.
-Ok.
Stajnia wyglądała profesjonalnie, kiedy ją zamiotłyśmy. Pobiegłyśmy do domu i faktycznie, czekały na nas brązowe, pachnące, ciepłe ciasteczka.
-A ja zjem.!- chwyciłam szybko jedno i parząc się w palce, wcisnęłam sobie do buzi. Na szczęście było małe, więc nic się nie stało. - Dobre, ale mało słodkie i... twarde jak cholera.!
-Bo to dla koni, czubku.!- zaśmiała się Rus. -Chodź, idziemy szykować konie.



Szybko się uporałyśmy ze szczotkowaniem. Nie omieszkałam poczęstować Resa małym przysmakiem, który zabrałam z blachy. Baaardzo mu smakował.
Na hali rozdzieliłyśmy się. Ja jeździłam na jednej połowie, żeby Rus nie przeszkadzać, a do tego trzymać się z dala od klaczy. Stęp ogiera był miękki i bujający. Uśmiechnęłam się, widząc, jak sobie radzi Rus. Jechała pewnie na siwce, lekko wspomagając ją łydkami. Skupiłam się znów na Resie. Zrobiłam woltę, a potem okręciłam go w ciasnym kółku, jakby gonił swój zad. Ładnie podstawił nogi, nie wypadł zadem i miękko wrócił na koło. Zmieniłam kierunek po kółku, zrobiłam woltę, bawiłam się skracaniem i wyciąganiem chodu. W końcu pozwoliłam sobie na kłus. Ogier ruszył miękko, machając ogonem.
-Dobrze.- powiedziałam, klepiąc go po szyi. Pulsacyjne łydki i na zakrętach wewnętrzna wodza w półparadzie, w celu wygięcia ogiera. Pięknie.
Rustler w tym czasie wykonywała woltę na Wanilii. Radziły sobie świetnie, klacz miękko i posłusznie pod nią chodziła. Były jakby jednością. Uśmiechnęłam się, na co Rus podniosła głowę i pomachała mi.
Wróciłam do pracy. Płynny rytm kłusa pozwalał mi głęboko i miękko siadać w siodle. Wyczułam jego ruchy i stwierdziłam, że następnym razem koniecznie będę ćwiczyć dresaż z podkładem muzycznym. Zrobiłam woltę, a potem małego zygzaka. Ustawiłam sobie wcześniej kilka drągów, na które miałam teraz zamiar najechać. Płynny, impulsywny kłus. Delikatne napięcie wodzy, prawie niewyczuwalne. Ogier unosił delikatnie i subtelnie nogi, szybko pokonując cavaletti. Dobrze.
Asekuracyjna łydka, podtrzymująca płynność kłusu. Zauważyłam, że Rus przygląda nam się z szeroko otwartymi oczami.
-Co jest.?- spytałam z niepokojem, mijając ją.
-Jezu, jak on pięknie wyrzuca te nóżki w kłusie.!
-Heh, dziękujemy.! - zawołałam z drugiego końca hali. Łagodna, niezauważalna łydka i zebranie ogiera. Świetnie, płynnie, subtelnie. Cudo.
Pokonałam cavaletti raz jeszcze. Tym razem jeszcze lepiej.
-Brawo, Respekt.!
Ok, przygotowałam się na galop na narożniku. Głęboki dosiad, oparcie na strzemionach i... łydka, galop na wewnętrzną. Dobrze, miękkie, płynne foule. "Świetnie, tylko trzymaj rytm, trzymaj rytm..." szeptałam, działając subtelnymi łydkami. Szedł miękko po kole. Wykonałam półwoltę i pojechałam jeszcze jedno kółko.
-Rustler, jadę całe koło.!- krzyknęłam.
-Spoko.! Ja jadę na cavaletti!
-Ok.!
Płynne koło galopu na kontakcie, wyszło świetnie w wykonaniu Resa. Szybko się uczył. Teraz czas na skoki.
-Hej, kiedy będziesz skakać.?- spytałam, kiwając z uznaniem głową, widząc galop klaczy.
-Zaraz.- odparła z uśmiechem.
-No, ja też.- odwzajemniłam uśmiech. Ustawiłam sobie stacjonatę 50 na mojej połowie. Kółeczko zebranego galopu i przygotowanie do skoku. Skupiłam się maksymalnie na rytmie. Raz dwa trzy i HOP. Oddałam wodze, zrobiłam półsiad, a Res opadł lekko za przeszkodą. Czysto.!
-Wyżej.!- zawołała Rus, kłusując na swojej połowie.
-Już.!
Podniosłam ją do 65, bo wiedziałam, że mu nie zrobi te 15 różnicy. Kolejne półkole galopu i skok, płynny, bez zrzutki, zahamowania.
70. Łydka do boków, na kontakcie wodze. Spokojnie, szeptałam. Lekkie łydki pilnowały rytmu. Ok, i trzy foule... raz dwa trzy HOP, czysto. Perfekcyjnie.
80. Teraz to już nie zabawa. Trzymałam go na wodzy, po zaczynał przyspieszać. Uspokoiłam go kołem kłusu, wróciłam do galopu i pojechałam na stacjonatę. Potężny, świetny skok. Dobrze.
-Ustaw mu metr.
-Myślisz.?
-Ja to wiem.
-Nie da rady.
Wybuchnęła głośnym śmiechem.
-ON.?
-No ok.
Pojechałam na niego szybszym galopem, ale równym rytmem. Trochę byłam zestresowana. Szarpnęłam za wodze, a on stracił rytm. Wyłamał.
-Mówiłam, że nie da rady.!
-Bo ty zwątpiłaś.! Jeszcze raz, no już.!
Pojechałam kolejny raz. Ok, równy, szybszy, ale spokojny rytm. Tym razem przeskoczył. Strzelił zadnimi nogami kiedy lądował, jakby bojąc się zrzutki, ale przecież skoczył. Poklepałam go pożądnie i pozwoliłam chwilę ochłonąć. Kółeczko stępa, a potem do kłusu. Po kółeczku kłusu- zmiana kierunku, a więc i nogi, a potem galop z narożnika. Zrobiłam koło, żeby się upewnić, że w tą stronę też nad nim panuję. Teraz
1m. Pulsująca łydka, wodze lekkie. HOP, bez zrzutki, czysto.
-Dobrze.!- poklepałam go mocno po szyi. Zrobiłam woltę i obniżyłam trochę wysokość, do 50, ale dostawiłam drugą przeszkodę wysokości 35, tworząc okser. Pozwoliłam mu go obwąchać i ruszyłam galopem z miejsca. Spokojna jazda, miękki galop i najeżdżamy. Spokojny rytm. Równy rytm i HOP.! Jest, skoczył, czysto.!
-Brawo.!- poklepałam go. Zarżał radośnie i machnął ogonem. Ustawiłam okser po skosie, żeby mu utrudnić. Pojechałam znów galopem. Natarł szybko i strącił drąg. No cóż, jeszcze raz. Po poprawieniu ruszyłam znów galopem. Tym razem zrobiłam miękki łuk, spokojny galop w równym rytmie. Teraz skoczył czysto. Świetnie.!
Poklepałam go mocno i przeszłam do stępa. Pozwoliłam mu ochłonąć. Wanilia w tym czasie pokonywała stacjonatę 80. Skoczyła płynnie i miękko pod Rustler, siedzącą pewnie w siodle. Poklepała klacz, prostując się w siodle.
-Dobrze, Wanilia.!
-Brawo.!- zaklaskałam, jadąc na długich wodzach. Ogier zarżał cicho, ale kiedy zauważył klacz, podniósł łeb, uniósł ogon i zaczął parskać i rżeć, machając ogonem.
-Ej, ej.! - zebrałam wodze. Zawróciłam. -Świetnie ci poszło.!
-Nawzajem.!- odkrzyknęła. Kiedy rozstępowałam łogra, zsiadłam z ogierka i poprowadziłam go do stajni. Wyczyściłam go i założyłam mu derkę, bo się ochłodziło, a on był spocony. Potem zamiotłyśmy stajnię i włożyłyśmy do wszystkich żłobów po naszym nowym, świeżo upieczonym wynalazku. ^ ^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Stały tutaj / Wanilia / Treningi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin