Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna

Pierwsze rajdowe podejście: Szlak do Błękitnego Stawu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Stały tutaj / Wanilia / Treningi
Autor Wiadomość
Rustler
Ojciec Dyrektor



Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:37, 11 Cze 2011    Temat postu: Pierwsze rajdowe podejście: Szlak do Błękitnego Stawu

Wtorek: Podczas przeglądania porannej prasy zauważyłam ręcznie zaadresowaną kopertę. W mig ją rozerwałam i szybko przeczytałam o co chodzi. Karuchna zapraszała nas na nowo otwarte szlaki! Pogoda dzisiaj nie była najlepsza - prażące słońce nie ułatwiło by nam pokonania trasy.
Sobota: Wyjrzałam za okno, patrzę... a tu chłodno i lekko pochmurnie! Ucieszyłam się, wciągnęłam na siebie bryczesy, wygodne buty do jazdy konnej i cienką bluzę. Szybko przemierzyłam drogę na pastwiska, w locie sprowadziłam zdezorientowaną Wanilię i uwiązałam ją przed stajnią. Dokładnie wyczyściłam całe ciało klaczy, rozczesałam grzywę, rozplątałam ogon. Sprayem pozbyłam się żółtych plam. Troszkę więcej czasu zajęło mi kompletowanie sprzętu - cienki czaprak, wygodne, rajdowe siodło, nieobcierające ogłowie z podwójnie łamaną oliwką. Wyjątkowo zrezygnowałam z ochraniaczy - nie miałam w planach skoków, a nie chciałam niepotrzebnie przegrzewać nóg. Po za tym, znając moje szczęście, zgubiłybyśmy je na pierwszym zakręcie. Sama również zostawiłam w stajni toczek, nie miałam ochoty siedzieć 2 godziny w tym okryciu głowy. Wanilię i siebie dokładnie opryskałam płynem odstraszającym owady. Odwiązałam siwą, do ręki wzięłam opis i mapę szlaku, podprowadziłam klacz do pieńka, po czym wsiadłam. W stępie podciągnęłam popręg, wyregulowałam sobie strzemiona. Szybko opuściłyśmy teren Exodusa.
Zupełny chill, na długiej wodzy, swobodny stępik. Ja w tym czasie wyjęłam mapkę i przestudiowałam szlak. Nie wydawał być się trudny. Strategiczne umieszczenie naszych stadnin pozwoliło nam na błyskawiczne dotarcie do WSR Bałtycka Zatoka. Przywitałam się z Karuchną, objaśniłam jej swoje plany. Po uzyskaniu zgody na wjazd na szlak wyruszyłyśmy. Ja i mój dzielny rumak Wink
Sprawdziłam i podciągnęłam popręg, następnie lekko pozbierałam wodze kierując klacz na północny zachód. Wanilia rozglądała się na boki, uważnie lustrując nieznajome tereny. Kilka razy zdarzyło jej się odskoczyć, ale z reguły winnym było jakieś malutkie stworzonko. Jeszcze raz podciągnęłam popręg, a gdy upewniłam się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku dałam klaczy łydkę do kłusa. Siwa ruszyła lekko unosząc łebek. Nie za szybkim, nie za wolnym tempem mijałyśmy kolejne oznaczenia, upewniając się, że jedziemy dobrym szlakiem. Niebawem wjechałyśmy w las. Było tu dużo chłodniej, a ciemna zieleń otulała nas z każdej strony. Karuchna wiedziała co robi. Oddałam klaczy więcej wodzy, nie musiałam zachęcić jej do wydłużenia kroku. Około 10 minut energicznego kłusa sprawiło, że minęłyśmy leśniczówkę. Uznałam, że możemy zwolnić do stępa. Nigdy nie wybierałam się z klaczą w tak długi teren, toteż nie wiedziałam jak zareaguje jej organizm. Byłam pewna, że skoro wytrzymuje 1,5h treningu dresażowego tuptania w zebraniu i ma jeszcze ochotę na wygłupy, to poradzi sobie z 2h terenem, wśród niesamowitej przyrody. Owa przyroda wyraźnie interesowała siwą, w stępie rozglądała się na boki, zdarzyło jej się nawet podejść do kamienia leżącego obok ścieżki, by go dokładniej zbadać. Z trudem ściągnęłam ją na środek, pogoniłam do żywszego tempa. Po ok. 5 minutach ponownie zakłusowałyśmy. Z każdą kolejną chwilą po naszej stronie przybywało pagórków, a krajobraz zaczął wyraźniej przypominać górski. Droga zaczęła prowadzić lekko w górę, gdy Wanilię spłoszył jeleń, który nawet niezbyt się nas przestraszył. Siwa odskoczyła, by potem dziko przegalopować kilka metrów. Szybko udało mi się opanować sytuację, klacz zauważyła, że to koniopodobne stworzenie się na nią nie rzuca, a jej w zasadzie nie chce się galopować. Troszkę dynamiczniejszym kłusem niż wcześniej szybko dotarłyśmy do potoku Zimnego. Uznałam, że to idealne miejsce na krótki postój. Zsiadłam, z ogłowia wypięłam wędzidło, do kółeczka wmontowanego w nachrapnik przypięłam długi uwiąz. Popuściłam popręg i zawinęłam strzemiona. W duchu podziękowałam sobie za wzięcie rajdowego kantaro-ogłowia, które nie miało cienkiego paseczka zapobiegającego krzyżowaniu szczęk. Podczas gdy Wanilia piła, sprawdziłam jak się ma czaprak. Na razie był lekko wilgotny, to temperatura sprawiała, że siwa była lekko spocona. Klacz nie napiła się zbyt dużo, bardziej zainteresowana była trawą, na której jedzenie pozwoliłam tylko przez chwilę. Na sam koniec wprowadziłam ją do potoczku, by schłodzić nogi. Moment później znów wszystko było pozapinanie, po podciągane, a my byłyśmy orzeźwione, wypoczęte i gotowe do dalszej drogi.
Sługo stępowałyśmy, niby klacz dużo się nie najadła, ale lepiej chuchać na zimne. Stępem minęłyśmy schronisko, gdzie podciągnęłam popręg i spojrzałam na plan. Teraz czekał nas długi odcinek prostej drogi halami pod Siodłem. Kłusem wjechałyśmy na ścieżkę. Góry były stąd doskonale widoczne i rzeczywiście robiły wrażenie. Obiecałam sobie, że kiedyś wybiorę się z pensjonariuszami na kilkudniową wycieczkę. Wanilia, mimo długiej drogi wcale nie traciła ochoty na więcej, wykorzystałam ją i pogoniłam do galopu. Siwa chętnie zagalopowała, mocno wyciągając przed siebie nogi. Po ok. 300m zaczęłam ją przytrzymywać, kolejny 1km pokonałyśmy zrównoważonym tempem. Potem zwolniłam siwą do kłusa, następnie do stępa. Naszym oczom ukazał się Mały Szpic, skręciłyśmy w prawo, kilkadziesiąt minut stępem dla odpoczynku. Klacz opuściła łeb i kołysała nim w rytm kroków. Potem ponownie pogoniłam ją do kłusa, chociaż nie wymagałam dzikiego tempa. Droga do wsi i przez wsi minęła nam szybko i bezproblemowo. Klacz była już zbyt zmęczona, żeby protestować ubraniom wiszącym na sznurku i wrzeszczącym dzieciom. Zadowolone z siebie wjechałyśmy do Bałtyckiej Zatoki. Podziękowałam Karuchnie, chwilkę odpoczęłyśmy z klaczą i stępem udałyśmy się do Exodusa.
Potem przywiązałam ją przed stajnią, rozsiodłałam, rozkiełznałam i zaprowadziłam na myjkę. Tam dokładnie umyłam odświeżającym szamponem, w nogi wtarłam wcierkę chłodzącą, zawinęłam owijkami i odstawiłam do boksu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Stały tutaj / Wanilia / Treningi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin