Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna

11.07.11.r- dodania w kłusie i galopie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Treningi
Autor Wiadomość
Adrenaline
Prince of pensjonat



Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:54, 11 Lip 2011    Temat postu: 11.07.11.r- dodania w kłusie i galopie

Powietrze było wilgotne i pachniało mokrą ziemią. Nie narzekałam: lubię ten zapach. Zarzuciłam na ramię uwiąz, bo Respekt miał już na sobie kantar, kiedy rano go wypuściłam na pastwisko. Niespiesznie szłam po ziemi, dochodząc do pastwiska. Weszłam na mokrą od porannego deszczu trawę, krocząc jak bocian. Stanęłam kawałek za ogrodzeniem i gwizdnęłam, krzycząc imię ogiera. Respekt wydarł energicznie łeb z trawy, zarżał głośno i machnął ogonem. Myślicie, że się ruszył.?
-Cholera.- mruknęłam, mając przed sobą spory kawałek mokrej trawy do pokonania. Przyrzekałam sobie w duchu, że nauczę go przychodzić na gwizd.- Resik, plisss, podejdź..!
Ogier najpierw mnie obwąchał, i zauważając, że nie mam nic do jedzenia, wykonał w tył zwrot i pokłusował przy ogrodzeniu. Bezmyślnie ruszyłam za nim. Obejrzał się, zarzucił łbem i ruszył galopem.
-O ty cholero.!
Przyspieszyłam w kilka sekund, zasuwając w trawie jak perszing. Ogier oczywiście był szybszy, i mu się, na domiar złego, ta zabawa spodobała. W końcu, zdyszana, zatrzymałam się. Odwróciłam na pięcie plecami do ogiera. Przebiegłość.
Po chwili stanął, bo nie słyszałam dudniących kroków. Usłyszałam parsknięcie. Był niepewny. Ale ja cierpliwa.
W końcu zaczął powoli iść w moją stronę. Stanął za mną i trącił mnie pyskiem. Obróciłam się powoli, dotykając ciepłej szyi ogiera. Pogłaskałam go po niej, stopniowo podsuwając pod dłoń uwiąz, aż doszłam do kantara. Niby ciu, ciu, ciu, i cyk: uwiąz podpięty.
-No, cholerniku mały- dodałam z uśmiechem lisa.- idziemy na trening.
Parsknął zaskoczony, ale nie protestował. Ruszył energicznie za mną.
Zaprowadziłam go na solarium, żeby wysechł. W te 10 minut pod lampami ja przygotowałam rząd przy myjce i szczotki. Kiedy go przyprowadziłam i uwiązałam, był suchy. Dokładnie rozczesałam mu sierść iglakiem, wymiotłam kurz miękką szczotką. Schyliłam się po kopyto, najpierw dając mu lekki sygnał w łopatkę, potem zjechałam dłonią w dół i uniosłam mu kopyto. Podał je bez problemu. Wyczyściłam dokładnie wszystkie kopytka i wzięłam się za siodłanie. Siodło, ogłowie z nachrapnikiem i ochraniacze: ot, cała robota. Założyłam toczek i rękawiczki i poprowadziłam rumaka na halę.

Przywitał nas ciepły powiew wentylacji. Hala była dokładnie wysprzątana, więc wskoczyłam na siodło i dałam ogierowi łydkę. Szedł na całkiem luźnej wodzy, aby móc wyciągnąć szyje i rozciągnąć mięśnie. Parsknął, unosząc wokół siebie kłęby pary. Jechał dwa kółka na luźnej wodzy, potem trochę ją zebrałam. Podziałałam łydkami, wykonując dużą woltę. Ogier szedł niespiesznie, skierował uszy w tył, skupiając się na pracy i poszedł troszkę opornie duże koło, wracając na okręg. Kolejna wolta na narożniku, teraz płynniej i lekkie wygięcie do wewnątrz. Na połowie ścięłam halę na pół, w połowie dając lekką łydkę, bo zaczynał wygasać. Trzy kroki energiczne, a potem musiałam go wypychać, żeby nie stanął zupełnie. W pewnym momencie zatrzymał się i nastawił uszy.
-Co jest.?
Dałam mu łydkę, ale nie ruszył. Przestawił jedynie lewą przednią nogę lekko w przód, żeby lepiej rozłożyć ciężar ciała.
-Respekt, naprzód.
Zastrzygł uszami i zarżał głośno. Odpowiedziało mu ledwie słyszalne rżenie spoza hali.
-Aaa, takie buty.- uśmiechnęłam się.- Dobra mały, jedziemy.
Ruszył spokojnie naprzód. Wykonałam półwoltę, pojachałam kawałek naprzód i wykonałam ciasny skręt, w sumie bardzo ciasną woltę. Wyglądało to, jakby ogier gonił swój ogon. Zależało mi na dobrym rozciągnieciu się, a dzięki temu był bardziej giętki. Poklepałam go po szyi i znów ruszyłam stępa. Na narożniku sam zaczął się zbierać. Zmarszczyłam z zaskoczeniem brwi. Zebrałam więc wodze, dając mu łydkę. Po kilku krokach dodawałam kolejne, bardzo subtelne łydki, aż w końcu wyciągnął stęp na zebranych wodzach. Poklepałam go i lekko zwolniłam kontakt, pozwalając na łagodniejsze ułożenie szyi. W końcu ruszyliśmy kłusem.
Szedł miękko i zrównoważenie. Z początku. Po dwóch kółkach, kiedy jeszcze bardziej poluzowałam wodze, zaczął przyspieszać i zbaczać z prostej drogi, od czasu do czasu odjeżdżając od bandy. Wyglądało to jak wężyk, ale jakiś dziwny, bo nierówny, i do tego bez mojej zgody. Skierowałam go do bandy, dając ostrzejszą łydkę, bo zaczął przystawać na zadzie i zadzierać łeb. Szedł kawałek opornie, a ja dawałam mu co chwila łydę, bo dość mocno zwolnił i praktycznie tańczył w miejscu. Dałam mu łydkę i wykorzystałam chwilowe opuszczenie głowy, zbierając go na kontakt i wypychając. Ruszył miękko i płynnie, podstawiając zad i wkraczając głęboko zadnimi nogami. Po kole oparł się bardziej wyraźnie na wędzidle. Kiedy wybiegał się trzecie koło kłusem, wykonałam dużą woltę, pracując łydkami i półparadą na wewnętrznej wodzy. Płynął w powietrzu, miękko zmieniając nogi i idąc impulsywnie.
-Dobry konik.- poklepałam go. Zachnął ogonem. Nagle usłyszałam głuchy warkot silnika, widocznie koło stajni przejeżdżał trakotor. Ogier napiął mięśnie i rozszerzył chrapy.
-Ćśś, spokojnie mały.- szepnęłam i pogładziłam go po szyi. Dokładnie widziałam wszystkie mięśnie, które pracują pod skórą. Szedł twardo. W końcu warkot zaczął cichnąć, a po kółku, kiedy dojechałam znów w miejsce, gdzie ogier się zaniepokoił, prawie całkowicie zniknął. Ogier lekko spuścił z siebie powietrze, a ja poczułam, jak lekko spływam w dół i jak miękko znów zaczął mnie nieść. Wykonałam wężyk na prostej, ogier na każdą moją półparadę kierował uszy w moim kierunku. Pół koła ćwiczebnego kłusu i wolta na narożniku. Wykonał ją płynnie, a na połowie zrobiliśmy półwoltę. Tutaj też bez problemu. Teraz ścinanie narożników. Ogier płynnie się wyginał. Świetna praca.
Ustawiłam jeden drąg na prostej, jeden na narożniku i jednen po skosie na środku. Pojechałam najpierw na ten na prostej. Ogier nastwaił uszy i z radością pokonał drąg. Narożnik. Łydka: uszy na mnie i znów na drąg. Lekko opuścił łeb pokonując cavaletkę. Asekuracyjne smagnięcie łydką i kierunek: środek. Ogier poszedł posłusznie i przeszedł przez sam środek. Poklepałam go mocno po umięśnionej szyi. Zebrałam drągi szykując się na kłus i galop.
Mocna łydka i ogier płynie. Równy, szybki rytm, wyciągnięty kłus. Pojachałam koło ćwiczebnego, z trudem wysiadując w siodle, mimo, że ogier ogier szedł miękko. W końcu na narożniku, pod wpływem mojej łydki, poszedł galopem na wewnętrzną nogę. Miękki, płynny, bujający galop. Wygodnie siedziałam, pilnując mocnego oparcia na strzemionach, smarowałam tyłkiem siodło. Kółko spokojnego galopu i wolta na narożniku. W zakręt wszedł trochę zbyt szybko, co spowodowało, że wypadł zadem. Wróciłam na koło, pozwalając mu na zbalansowanie rytmu i kolejna wolta. Tutaj już gładko. Pojechałam jeszcze kółko w przeciwną stronę.
Gotowy do pracy właściwej.

Przeszłam do kłusu roboczego. Ogier parsknął i zaczął żuć z ręki. Niby dobrze, ale niewygodnie. Misnęłam go łydkami, prowokując do uniesienia łba. Po chwili jego ruch się ujednolicił, na narożnikach szedł miękko i płynnie się wyginając.
Na prostej przygotowałam się na łydkę. Wszystko dobrze: łydka ładnie w dół, kolnana przy tybinkach, ręce spokojnie nad szyją na kontakcie, ale koń nie zaciągniety. Półparada, na którą skierował uszy na mnie i narożnik. Dałam mu subtelną łydkę, na co jego uszy znów bacznie słuchały mojego głosu. Nie nastawiał ich już, ale trzymał skierowane na mnie, tylko raz po raz prostował jedno z nich. Niby ładnie wszedł, ale jednak to nie to. Poklepałam go jedynie za reakcję. Na następnym narożniku będzie lepiej. Znów lekka łydka i półparada dokładnie w momencie wejścia na prostą. Ogier wkroczył głęboko zadnimi nogami, parsknął, unosząc kłęby pary i na kilka kroków jakby popłynął w kłusie, jednak przed środkiem hali wrócił do roboczego. Poczekałam na narożnik i powtórka. Z małą różnicą: dałam mocniejszą, lecz wciąż delikatną łydkę. Respekt znów wkroczył zadnimi nogami, tym razem jednak subtelnie zebrał szyję i zaczął jakby tańczyć, lekko płynąc i delikatnie podskakując w najwyższym punkcie uniesienia nóg. Kiedy poczułam, że trochę zwolnił, dałam mu subtelną łydkę, na którą machnął ogonem i znów zaczął wyciągać. Na narożniku kazałam mu się zatrzymać. Pięknie zwolnił, podstawiając zadnie nogi pod kłodę i kierując uszka ma mnie. Poklepałam go z zadowoleniem. Ponowna próba. Łydka i jedziemy po krótkiej ścianie. Przygotowałam się i dałam mu łydkę na narożniku, ale średnio załapał, więc wspomogłam go kilkoma sygnałami (kolejnymi łydkami, delikatnymi) na ścianie, co spowodowało, że znów popłynał.
>Dodania w kłusie: http://www.youtube.com/watch?v=n8npIOu7jBA
Tak to wyglądało.
Poklepałam go.
-Brawo Respekt, dobry konik.!
Kolejna próba dodania. Znów na narozniku musnęłam go łydką, na co momentalnie zareagował i wszedł w płynny, wyciągnięty kłus. W połowie wspomogłam go subtelną łydką i jeszcze kilkoma przy narożniku. Trzymał rytm na krótkiej ścianie, lecz dodałam mu niezauważalny sygnał łydką, asekurując i nie pozwalając na zwolnienie. Lekko podskoczył zadem (nie: bryknął) i poszedł dalej. Długa, smolista grzywa falowała zgodnie w rytm kroków. Udało nam się utrzymać wyciągniety, płynący kłus przez całe koło. Poklepałam go, przechodząc do stępa i pozwalając mu trochę ochłonąć. Zmęczony koń źle się uczy.
Popuściłam mu wodze, parsknął, unosząc kłęby pary. Rozluźniłam się na grzbiecie. Płynęłam w miękkim, bujającym stępie. Respekt ma bardzo wygodne chody.
Po kółku stępa wróciłam do kłusa. Z początku kawałek roboczego, żeby mięśnie powróciły do pracy, potem z narożnika wyciągnięty. Ogier już reagował na lekkie łydki, wchodząc płynnie w wyciągnięty kłus za dodaniem. Na kolejnym narożniku łyda: wejście w galop. Spokojnie zwolniłam go spokojnego, równego galopu. Ogier parsknął, kilka foule podskoczył, wypadając z postej lini. Z cierpliwością zawróciłam oporną bestię na prostą, robiąc woltę. Podporządkował się i ładnie wziął wędzidło. Na narożniku sygnał łydką: dodanie. Ogier skierował uszy na mnie, nie napinał mięśni, ale zbyt narwanie przeszedł do wyciągniętego. Niby dobry zarys, no ale...
Na narożniku zdecydowanie go zwolniłam. Przejechałam przez środek hali, na długą prostą. Tutaj galop zebrany, przejście do kłusu i wejście na drugą nogę. Przeszedł płynnie, ładnie reagując na moją prośbę o zmianę nogi. Kawałek zebranego galopu i przejście znów do kłusa, a potem w galop na poprzednią nogę, tu: wewnętrzną. Z prostej pojechaliśmy na narożnik, gdzie ogier płynnie się wygiął i łydka -> dodanie, ogier płynnie wszedł w wyciągnięty galop, pozostając na łagodnym kontakcie. Zwolniłam, poklepałam go i pochwaliłam. Znów czeka nas wyciągnięty, przez krótką i długą ścianę. Zrobiłam woltę, dużą i niespieszną. Kawałek galopu roboczego i dodanie. Ogier popłynął w galopie, a jego długa grzywa frunęła lekko uniesiona nad muskularną szyją. Asekuracja łydką na narożniku i jeszcze jedna łydka na prostej. Na każdą ogier kierował uszy na mnie. W końcu zwolniłam i poklepałam go.
-Dobra robota Respekt.!- powiedziałam godna podziwu. Ogier zarżał głośno. Przeszłam do kłusu, luzując wodze. Jeździłam spokojnie, lekko anglezując. Ogier opuścił szyję i wypuścił z siebie powietrze. Zrobiłam duże koło, na którym ogier samowolnie się wygiął, potem półwoltę. W końcu przeszłam do stępa. Ogier spokojnie bujał głową, w końcu stanął i wytrzepał się.
-Pójdziesz dalej może.?
Stoi.
-Czyli, że nie.?
Parsknął.
Zeskoczyłam z siodła i poluzowałam mu popręg. Już miałam ruszać, kiedy jednak zdecydowałam zdjąć mu siodło. Może i lekkie, ale po co ma nosić.?
Powiesiłam je przy drzwiach. Przewiesiłam sobie wodze przez ramię i zaczęłam rozciągać nogi. Ogier zwiesił łeb i zastrzygł uszami. Nagle poszułam, że coś mnie trąca w tyłek.
-Ej, ej.! Tam marchewek nie mam.
Zadarł łeb i parsknął mi kłębami pary w twarz.
-Bardzo dziękuję.- droczyłam się z nim, próbując pocałować w chrapy, na co to wydłużał, to zbierał, unosił i opuszczał szyję. Wzruszyłam ramionami.
-Nie to nie.
Ruszyłam przed siebie, ale Res stał i nagle szarpnęłam za wodze, nie spodziewając się oporu. O mało nie poleciałam w tył.
-No choooodź.
Parsknął i podszedł do mnie eleganckim stępem. Uśmiechnęłam się z dumą.
-A wiesz, że jesteś spełnieniem marzeń?
Zarżał mi w twarz, trącając chrapami delikatnie w policzek.
-O, jakiś ty delikatny.

Poprowadziłam go do stajni, odwiesiłam siodło i poprowadziłam w stronę solarium. Przywiązałam go, pozwalając, aby sierść wyschła. W końcu poprowadziłam suchego ogiera do myjki, gdzie rozczesałam kurz i odbicia od czapraka. Wygrzebałam "podłoże" hali z kopyt ogiera i w końcu poprowadziłam go na pastwisko, chowając nagrodę pod bluzką.
-Ej, młody, poczekaj.!
Wyjęłam dwie duże, soczyste marchewki. Ogier nastawił uszy i wyciągnął łeb, a potem górną wargę i schrupał przysmaki. Pogładziłam go po łbie, chrapach i szyi, upajając się słodkim zapachem grzywy. W końcu poklepałam go czule po szyi.
-No, zmykaj.- szepnęłam z uśmiechem i obserwowałam, jak Respekt dumnie galopuje wzdłuż płotu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Treningi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin