Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna

Teren z Call śliskie pole i upadek Calliope

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Odeszły... / [*] 30.07.2011 - ****Plotkara / Treningi
Autor Wiadomość
Rustler
Ojciec Dyrektor



Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:02, 18 Mar 2011    Temat postu: Teren z Call śliskie pole i upadek Calliope

Ekipa: tulipan na Calliope, Rustler na Plotkarze
Miejsce: tereny wokół Exodusa
Czas: godzina

Wpadłam do stajni jak zwykle z niebezpiecznym dla otoczenia nadmiarem energii. Blacka nie chciałam męczyć po wczorajszych szarżach na torze, Wanilia stała kontuzjowana, a Ruthless tak melancholijnie skubał siano... Nakarmiłam konie, po czym wpadłam na świetny pomysł.
- Co robisz? - zapytała tulipan widząc mnie niosącą kupę sprzętu.
- Szykuj się bo jedziesz ze mną w teren - odparłam, zamknęłam drzwi nogą i poszłam po Plotkarę.
- Fajnie wiedzieć - mruknęła tulipan, a zaraz potem wyprowadziła na korytarz Calliope. Sama również przyprowadziłam i przywiązałam na głównym holu Plotkarę. Shirka z zaciekawieniem przyglądała się mi i kucce. Rzeczywiście śmiesznie koło siebie wyglądały - Call 190, Plotka coś około 120. Tulipan ubrała klacz w malinowy komplecik, ja na grzbiet swojego rumaka wrzuciłam siodło wszechstronne, ogłowie polskie z gumowym wędzidłem i oplątałam ją fioletowymi owijkami. W końcu zwarte i gotowe wsiadłyśmy przed stajnią.
W myślach szybko przejechałam trasę wędrówki podczas podciągania popręgu i regulowania strzemion. Wspólnie, stępem opuściłyśmy teren stadniny jadąc w kierunku małego lasku. Miałam nadzieję, że tamto piaskowe podłoże wchłonęło wodę i nie zastaniemy tam wielkiej zamarzniętej kałuży. Spokojnym stępem jechałysmy obok siebie, wesoło rozmawiając. Droga na razie była przejezdna, klacze równo szły do przodu. Okazało się, że niegdyś szutrówka wysypana żwirem stała się drogą asfaltową. Przyjęłam to z radością, nie trzeba się już obawiać o kamyczki w kopytach. Wjechałysmy na tę drogę i skręciłyśmy w prawo, jadąc wzdłuż ogrodzeń. Plotkara ze stoickim spokojem znosiła wszelkie niespodzianki, Calliope burzyła się nieco na wiodk ujadających psów. Nie na długo na szczęście, bo skręciłyśmy w nieużytki. Pojedyncze zdrewniałe gałązki dosięgały aż pod brzuchy naszych koni. Wraz z Wronką wysunęłyśmy się na przód, by prowadzić. Konie stawiając kopyta wyciskały z ziemi wodę wraz z nieprzyjemnym dźwiękiem. Przecięłyśmy pole na skos i znalazłyśmy się w malutkim zagajniku. Musiałyśmy zwalczyć śmieci, bo obydwie klaczuchny odmówiły przejścia. Plotkara po kilku namowach wreszcie ominęła je szerokim łukiem, a Call poszła w jej ślady. Wreszcie wyjechałyśmy na prostą w miarę równą ścieżkę, gdzie mogłysmy zakłusować.
Obydwie klacze postawiły uszy i żwawo ruszyły do przodu. Po minięciu kilku wzniesień postanowiłam zarządzić przejście do stępa. Chyba nici z dzisijeszego galopu w terenie. Wszędzie mokro i lód. Chcąc wjechac w sad nieopodal natknęłyśmy się na ładnie wyglądającą, rozmarzniętą trawę. Po kilku minutach marszu postanowiłam zakłusować. Tulipan ruszyła w ślad za mną. Po kilkunastu metrach okazało się to złym posunięciem. Natknęłysmy się na rozmarzniętą wodę, która ponownie zamarznęła. Krzynęłam, żeby tulipan hamowała. Było jednak już za późno. Klacze wpadły w poślig, Plotkara nie mogła się zatrzymać, dalej leciała do przodu próbując wyratować się z opresji. Calliope odmówiła przez chwilę pójścia dalej. Usilnie próbowałam przemówić do mózdżka klaczy, która walczyła o zachowanie równowagi. Finalnie Plotkara zaczęła się przewracać. Na szczęście jest dość zgrabnym koniczkiem i udało jej się w ostatniej chwili podnieść. Następnie zatrzymała się i nie chciała ruchyć ani kroku. "Jeszcze tylko kilka metrów i dalej jest piach, ładna droga" poinformowałam tulipan. Shirka stała tuż za nami bacznie obserwując sytuację. Kiedy w końcu zmusiłam Goss do postawienia kroku ta ostrożnie szła do przodu co chwilę się zapierając. Na nieszczęście obok musiał wylecież zając przestraszony zamieszaniem robionym przez nas. Call nie zauwaźyła go, a Plotka zatrzymała się i odmówiła przejścia obok stracha. Wtedy karuska zauważyła zająca. Zaczęła iść w bok, co szybko źle się dla nich skończyło. Okazało się, że trawa z boku drogi jest neidość, że zamarznięta to jeszcze pokryta wodą. Call rozjechała się, próbowała ratować się wyrywając galopem, ale osatecznie runęła na ziemię.
- Nic ci nie jest? - zapytałam tulipan.
- Strzemię właśnie robi mi dziurę w nodze - odparła.
- Próbuj wstać - poleciłam. Calliope już podjęła pierwsze próby. Zsiadłam z kucki i przywiązałam ją do drzewa. Sama prawie przewróciłam sie na lodzie i podszłam szybko do leżącej klaczy. Odpięłam czym przędzej popręg i ciągnąć za wodze oraz ponaglając głosem próbowałam zmusić ją do wstania. Udało mi się na tyle by podniosła się na brzuch. Tulipan wtedy zwinnie zabrała nogę i odkuśtykała kawałek. Zaraz jednak przysiadła na ziemi masując obolałą kostkę. Sama próbowałam zmusić Calliope do wstania. Przecież nie będzie tu leżeć do wiosny. Za pierwszym razem ponownie się poślizgnęła i upadła przygniatając siodło. Tym razem jednak pozostała na brzuchu, nei przewróciła się na bok. Dopiero wraz z gałązką urawaną z drzewa udało nam się wstać. Klacz stała nieruchomo bojąc się, by znowu się nie przewrócić. W ręku przeprowadziłam ją na drogę.
- Poczekaj chwilę, mam pomysł - rzuciłam do tulipan. Razem z klaczą przeszłam aż na suchy piach, gdzie przywiązałam ją do sosny. Zaczynął się las gdzie było sucho. Sama szybko wróciłam po Plotkarę i zaprowadziłam ją do tulipan.
- Wsiadaj - powiedziałam.
- Zgupiałaś? - rzuciła patrząc się na mnie jak na wariatkę.
- A co masz zamiar jechac na Calliope na oklep? Czy może w połamanym siodle? Jak chcesz możesz leżeć tu do lata, nie ma sprawy - zastosowałam terapię szokową. Dziewczyna uznała, że to najlepszy sposób i z moją pomocą wsiadła na Plotkarę. Pozbierałam z ziemi zniszczone doszczętnie ciężarem Call siodło i w ręku przeprowadziłam klacz przez śliską powierzchnię, po czym oddałam wodze tulipan. Wraz z wrakiem siedziska wgramoliłam się na karuskę przy pomocy drzewa. Ponownie wszyscy na koniach. Teraz do Exodusa miałyśmy już prosta drogę, cały czas przez las.
- Wyrzuć to i tak mi się nie przyda - powiedziała tulipan wskazując na siodło. Wraz z jej prośbą wyrzuciłam siodło do śmietnika obok tabliczki informacyjnej. Klacze szły spokojnie wiedząc, że to zły moment na wygłupy. Niebawem dotarłysmy do stajni.
Stajenny pomógł tulipan wejść do domu i opatrzeć nogę. Sama rozebrałam i oporządziłam konie. Okazało się, że dziewczyna ma na nodze wielkiego siniaka, ale na razie nie było śladów żadnego większego obrażenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Odeszły... / [*] 30.07.2011 - ****Plotkara / Treningi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin