Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna

Friendly z siodłem, coś z dresażu, coś ze skoków

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Odeszły... / [*] 30.07.2011 - ****Plotkara / Treningi
Autor Wiadomość
Rustler
Ojciec Dyrektor



Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:58, 17 Lut 2011    Temat postu: Friendly z siodłem, coś z dresażu, coś ze skoków

Jestem hardcorem. Tylko tak można było określić mój dzisiejszy stan. A mianowicie - wsiadałam już na trzeciego konia dzisiaj. Tym szczęśliwcem okazała się być Plotkara. Obydwie nowe, nieznające się i do tego nie obyte. Hm, będzie wesoło. Szczególnie, że będziemy jeździć w siodle, a nawet skakać.
Przyjemności z posiadania dużej ilości pensjonariuszek, które już nie mają co robić ze swoimi końmi doświadczyłam dzisiaj w pełnym tego słowa znaczeniu. Wsiadam na trzeciego konia, a wyczyściłam tylko jednego, ha! Więc czyściuteńką Wronkę odziałam w kantarek sznurkowy, na ramię zarzuciłam tranzelkę z gumowym wędzidłem no i dołożyłam siodło z osprzętem. Niewiarygodne ile to się może na jednym człowieku zmieścić. Wraz z moim klaczyllem skierowałyśmy się na półhalę. Tobołki powiesiłam na odrodzeniu, niuńkę chwilę pooprowadzałam po śladzie. Odpięłam jej uwiąz, pozwoliłam za sobą pochodzić, po czym wzięłam się za friendly. Najpierw były to ręce, później uwiąz, tranzelka a na samym końcu siodło. Plotka stała patrząc się na mnie jak na debila. Hm. Zdarza się. Taki grzeczny koń, a ja cuda odprawiam. Nawet konie traktują mnie jak ekscentryczkę. Więc kiedy już pomachałam siodłem, powycierałam cały sprzęt o Wronkę, i byłam bliska przyniesienia sobie leczniczych ziół, żeby okadzić mojego konia... Za ogrodzeniem przebiegł koń. Koń, jak koń. Duży koń. Za nim przeleciała (inaczej tej prędkości nie umiem nazwać) czerwona tulipan wołając "Calliope, ..." oraz słowa, które wstyd przytaczać. Obejrzałam się za nimi. Zostawiłam klacz jak stała, dokładnie zamknęłam za sobą półhalę i pobiegałam na około łapać shirkę z drugiej strony. Pomachałam trochę rękami, ta wspięła się, zawróciła, a tulipan skorzystała z okazji by uwiesić się na uwiązie.
- Dzięki - mruknęła. Uśmiechnęłam się i wróciłam do Wronki. Ponownie wzięłam siodło i bądź, co bądź lekko zapakowałam je na grzbiet karuski. Podciągnęłam popręg, na tyle, żeby nie zjechało, ale na tyle by ku przestrodze - nie zapoprężyła się. Potem zdjęłam jej kantarek, w to miejsce nałożyłam ogłowie. Podprowadziłam ją do płotu i przy jego pomocy wlazłam na jej grzbiet. Na początku na rzuconej wodzy troszkę pokręciłyśmy się po hali. Z sentymentem wspomniałam Approvna - ten sam miękki, arabisty chód... Delikatnie pozbierałam wodze, prawie nie wyczuwalnie dla Plotkary. Reagując na dosiad ruszyłyśmy kłusem. To się nazywa koń. Nie ciągnie, nie zwalnia, idzie równiutko i miękko - nie to co ten siwy dzikus. Kolejny dowód na to, że konie z SC są lepsze od prywatnych od początku, rozwydrzonych paszczy, czekających aż ktoś tylko rzuci im cukierka. Tymże równym kłusikiem anglezowanym zaczęłyśmy kreślić nieokreślone figury na ujeżdżalni. Trochę wolt, trochę ósemek. Taka zwykła rozgrzewka. Tyle, że koń full wypas. Nie chciałam, żeby pierwszy trening był męczący, więc kiedy tylko uznałam, że jest właściwie rozgrzana przegalopowałam po dwa kółka w obie strony. Odpoczynek w stępie na rzuconej wodzy. Zsiadłam, a następnie ustawiłam dwie przeszkody, kopertę 50cm i stacjonatkę 60cm. Idealne na powrót do formy. Podciągnęłam popręg, wsiadłam, skierowałam klacz kłusem na ślad. Najpierw poćwiczyłam przejścia - stęp-kłus-stój. Chwilę nam to zajęło, ale dzięki nim Wronka podstawiła się i trzymała nosek prawie w pionie. Pozbierałam wodze trochę mocniej, zaczęłam bawić się wędzidłem. Spróbowałam żucia z ręki. Koło swobodnego kłusa i najazd na kopertę. Długie wypuszczenie, półsiad i jazda do przodu. Ładne, dobre wybicie, klacz prawie nie zmieniła tempa. Po lądowaniu dalej szła równym kłusikiem. Zmieniłam kierunek i znowu najechałam na tą że kopertkę. Lekko przyśpieszyła, zagalopowała na foule przed, ale wybicie w dobrym miejscu i stabilne lądowanie. Gdyby tak się przyjrzeć to ja robiłam o 50% więcej błędów niż ona. Następnie długi, prosty najazd na stacjonatę. Za szybko, stanowczo za szybko. Skierowałam ją w ostatniej chwili na woltę, co niezbyt się klaczy spodobało. Jeszcze jedno koło, aż się odprężyła i znowu weszła na kontakt. Ponowny najazd, teraz ładnie. W drugą stronę sama pogoniłam ją do galopu kawałek przed, po lądowaniu galop do ściany, do kłusa. Koło na stronę i do stępa. Poklepałam klacz za świetny trening na początek. Zdjęłam siodło, ogłowie i stępowałyśmy w samej derce. Bardzo pozytywne wrażenie.
Do stajni poszłyśmy luzem, miałam okazję rzucić sarkastyczny uśmiech tulipan, której Calliope wyrwała się z uwiązu. Moje cudo natomiast ma track control i uwiązu nie potrzebuje. Razem z nią weszłam do siodlarni, zabrałam derkę, żeby siwa w napadzie energii jej nie zmasakrowała. Sprawdziłam kopyta, ogarnęłam z lekka sierść, obydwum klaczom dałam po jabłku i fajrant. Wszystkie trzy konie pojeżdżone.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rustler dnia Czw 18:18, 17 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Odeszły... / [*] 30.07.2011 - ****Plotkara / Treningi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin