Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna

Dresaż N - nauka zwrotu na zadzie i trawersu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Stały tutaj / Wanilia / Treningi
Autor Wiadomość
Rustler
Ojciec Dyrektor



Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:39, 08 Lip 2011    Temat postu: Dresaż N - nauka zwrotu na zadzie i trawersu

Po kontuzji klacz wreszcie wróciła do treningów. Niedługo zostannie zaźrebiona, ale to nie zmienia faktu, że mamy przerwę na porządne treningi. Najpierw na chwilę wpadłam do boksu siwej. Dokładnie zbadałam palcami kaletki. Nie były jednak ani ciepłe, ani opuchnięte. Wszystko w porządku. Dałam małej kawałek jabłka, odpychając zaraz nachalny łeb. Z siodlarni przyniosłam sprzęt i rozwiesiłam na wieszakach. Klacz wyprowadziła i uwiązałam na myjce. Unikając podszczypywania i innych złośliwych zagrywek, do których szczerze mówiąc, jestem przyzwyczajona, oczyściłam sierść oraz kopyta. Na głowie zapięłam ogłowie, na grzbiet wrzuciłam siodło. Wyprowadziłam ją na maneż i wsiadłam.
Na szczęście klacz nie stała jednym ciągiem w stajni, zdarzyło jej się uczestniczyć w kursie rajdowym u Karuchny, część energii już zeszła. Jednak niecierpliwie ruszyła z miejsca gdy wsiadłam. Na przekór zablokowałam wodze, a upewniwszy się, że klacz zrozumiała właściwie komendy - poluzowałam wodze i lekko dodałam łydki. Od początku zaczęłyśmy efektywną rozgrzewkę. Stępowałyśmy długo, ze względu na niedawną kontuzję. Lepiej dmuchać na zimne. Nie oznacza to jednak, że się nudziłyśmy. Poza tradycyjnymi woltami, wężykami i serpentynami do programu włączyłam cofanie na ścianie lub wzdłuż drągów ułożonych na cavaletti. Czasem też zatrzymywałyśmy się, testując wzajemną cierpliwość. Z resztą Wanilia również urozmaicała pracę całym mnóstwem spłochów i krótkich galopad, które z ciężkim sercem musiałam wytrwale i spokojnie znosić. Po tej barwnej rozgrzewce przeszłyśmy do kłusa.
Lekki impuls wystarczył, by siwa torpeda wystrzeliła do przodu, prezentując niezwykle rytmiczny, kłus wyciągnięty. Szybko skorygowałam tempo i zachowanie klaczy, która z nieukrywaną niechęcią dostosowała się do narzuconych zasad. Na stosunkowo długich wodzach okrążałyśmy maneż w energicznym kłusie. Co kilka kroków przerabiałam wewnętrzną wodzą, co dość szybko sprawiło, że Wanilia obniżyła szyję i zajęła się pracą. Pochwaliłam tą reakcje. Po wstępnej rozgrzewce w tym chodzie przyszedł czas na coś trudniejszego. Zaczęłyśmy od dużych figur na ujeżdżalni, stopniowo zmniejszając ich promień i dostosowując się do wymogów klasy N. Klacz pomimo długiej przerwy nie zapomniała "jak to się robi". Ładnie wyginała się, wpisowując się w oś zakrętu. W miarę większej ilości pomocy zginających i popędzających, szyja spadła kilka pięter niżej, nos poszedł do przodu, a zad wlazł pod kłodę. Wtedy postanowiłam podnieść poprzeczkę - wszelkie przejścia stęp-kłus, ani kłus-stój nie zrobiły na nas wrażenia, ale pogłębiły zebranie. Na sam koniec poprosiłam o ustępowanie po przekątnej. Klacz próbowała ułatwić sobie zadanie, wyginając się, ale zdecydowana reakcja z mojej strony postawiła ją do pionu. Po krótkim odpoczynku w stępie przyszedł czas na zagalopowanie.
Mała na łydki najpierw nie zareagowała, a na wzmocnione ich działanie zareagowała machnięciem głowy. O nie, tak się nie będziemy bawić. Zmusiłam ją do większego zganaszowania, mocniej skupiłam na sobie jej uwagę półparadami. Dynamicznym kłusem wjazd na woltę, mocne wygięcie i zagalopowanie. Nie miała możliwoście nie zagalopować na dobrą nogę. Nie pozwoliłam jej się rozpędzać, ani zwalniać. Cały czas rytmicznie, równo, w pełnym zebraniu. Kiedy upewniłam się, że nie w głowie jej wygłupy, stopniowo oddałam wodze, pozwalając wyciągnąć się i przybrać bardziej wygodne dla klaczy ustawienie. Płynnie przeszłyśmy do galopu pośredniego. Okrążyłyśmy tak maneż dwa razy, by na nowo wrócić do zebrania. W skróconym galopie zaczęłyśmy kręcić wymyślne figury, które czasem trudno by nazwać. Moim celem było maksymalnie powyginać klacz. Po krótkiej sesji zwolniłam ją do kłusa i poklepałam. Odpoczynek w stępie, zmiana kierunku i zagalopowanie z drugiej nogi. Najpierw dosyć niepewnie, potem stopniowo uruchomiłam zad, grzbiet, łopatki, a galop stał znacznie dynamiczniejszy i przyjemniejszy dla mojego siedzenia. Podobnie jak w tamtą stronę - wolty, serpentyny z kawałkami kontrgalopu. Na koniec pochwaliłam klacz, zwolniłam do kłusa, ale nie pozwoliłam jeszcze wyciągnąć szyi i skończyć pracy. W stępie wjechałyśmy do X. Pilnowałam by była całkowicie prosta. Zagalopowanie z lewej nogi, mocne pomoce. Jednak nie wyginałam jej zbyt mocno. Kilka półparad, blokada dosiadem i do stępa. Szybko przestawiłam łydki, już w stępie sugerując kolejne zadanie. Krótki sygnał i zagalopowanie z drugiej nogi. Pochwaliłam siwą, super jej to wyszło. W stępie oddałam jej wodze, chwila chillu.
Po kilku minutach pozbierałam wodze, ale nie pozwoliłam klaczy zakłusować. Na ścianie cofnęłam ją i zatrzymałam w narożniku. Z prawej strony ogrodzenie, za zadem ogrodzenie. Taka mała pomoc naukowa Wink Starałam się siedzieć tak samo na obu kościach kulszowych, by nie sugerować chodu w bok. Kilka razy przerobiłam lewą wodzą, prawa stosunkowo krótka. Czas na łydki. Prawą spychałam, lewą pilnowałam dynamiki ruchu. Siwa chwilę potupała w miejscu, pomachała łbem wkurzając się, ale w końcu ładnie przestawiła przód w lewo. Pochwaliłam i do przodu. Chwileczka stępa pośredniego, po czym znowu do narożnika. Tym razem jedynie postałyśmy w miejscu, żeby nie przy każdym zatrzymaniu zwrotu na zadzie. Po kolejnej chwili stępa wjechałyśmy do narożnika, tym razem ogrodzenie z lewej strony, zwrot w prawo. Pomoce oodwrotnie niż wcześniej. Teraz mała od razu poszła przodem w bok, ale również lekko przesunęła zad. Po tym kroku zatrzymała się, a na moje pomoce zareagowała machaniem głową. Wzmocniłam kontakt na wodzy, nie pozwoliłam iść do przodu. Kolejna komenda łydkami spotkała się z bardziej sensowną reakcją Wanilii. Przestawiła przód, zawahała się przy kolejnym kroku, ale ponagliłam ją co spowodowało pewną kontynuację ćwiczenia. Poklepałam i do przodu. Całkiem sensowny zwrot na zadzie. Swoistym sprawdzianem była próba w X, bez pomocy ogrodzenia. Pomoce do zwrotu w prawo. Nie powiem, dość szybka reakcja. Wanilia jednak po każdym kroku waha się, brak jej płynności. Wszystko przed nami, jeszcze doszlifujemy. W lewo troszkę lepiej, płynnie, rytmicznie, ale po czterech krokach odmowa czegokolwiek, której zwalczenie zajęło mi chwilę. Ćwiczenie zakończyłyśmy udanym, acz krótkim zwrotem w lewo. Poklepałam i stęp swobodny dookoła.
W stępie zebranym wyjechałyśmy dość ciasną woltę. Przez chwilę na ścianie utrzymałam lekkie zgięcie do środka, potem wyprostowanie i pochwała. To proste ćwiczenie powtórzyłyśmy po kilka razy na każdą stronę, sumiennie katując się również na gorszą stronę. Potem nieco jazdy po prostych w kłusie pośre dnim, dla odpoczynku. Potem zwolniłam siwkę do stępa, chwilę popracowałam nad zebraniem i zaczynamy trawersowanie. Najpierw ciasna wolta, utrzymujemy zgięcie i wjazd na kolejną woltę. Tym razem utrudniłam zadanie i nie dość, że prosiłam o utrzymanie na prostej zgięcia to zepchnęłam jej zad do środka. Za pierwszym razem poplątało się, klacz zeszła ze ścieżki. Przy drugim powtórzeniu zmontowała dziwny ustępowanio-ciąg, ale za trzecim razem uszła kilka kroczków trawersem na ścianie. Pochwała, wyprostowanie i się cieszymy. Po przejechaniu całego koła stępem to samo. Wolta-wygięcie-wolta-trawers. Mała zaczęła składać się jak do łopatki, tyle że zadem. Całkiem nieźle kombinowała, pod koniec wychodziły nam już po 3-4 kroczki czystego, prawdziwego trawersu. Chodu przed i po nie umiem nazwać, ale jestem pod wrażeniem, że siwa umie coś takiego wykonać. Zmiana kierunku, kilka ósemek prostujących w kłusie i ponownie do stępa. Taka sama kombinacja jak wcześniej wolta-wygięcie-wolta-trawers. Teraz było łatwiej o tyle, że klacz wiedziała już jak to ma wyglądać i o co mi chodzi. Pierwsze dwie próby z zawahaniami, potem już całkiem, całkiem. Poklepałam klacz, pomocami zasugerowałam wyprostowanie.
Oddałam jej całą długość wodzy, pozwoliłam odpocząć przez 10 minut, kompletnie nic nie wymagając. Wanilia teraz oszczędziła mi rozrywek, spokojnie chodziła dookoła. Następnie zsiadłam, zrobiłam co trzeba i wyprowadziłam ją do stajni. Rozebrałam ze sprzętu, uwiązałam na myjce. Długo oblewałam jej nogi chłodną wodą. Po części dla schłodzenia, po części by przyzwyczaić ją do czynności, której nie lubiła podczas serwisowania na rajdach. Następnie obmyłam lekko grzbiet, szyję i zad. Wodę ściągnęłam ściągaczką, przeprowadziłam klacz na solarium. W tym czasie wyczyściłam kopyta i nagrodziłam trening jabłkiem. Po ok. 10 minutach wpuściłam siwkę do boksu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsrexodus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Stały tutaj / Wanilia / Treningi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin